sobota, 28 stycznia 2012

Krótkie Niemcy

  Taaaak.. Koniec stycznia a my w tym miesiącu przejechaliśmy niespełna 6tys kilometrów.To o połowę za mało niż zwykło się normalnie robić ale taki okres, kiedy ładunków z początkiem roku jest mniej i przy okazji nakłada mi się wiele spraw na raz.
  Dwa razy Łotwa i raz krótkie Niemcy to dla mnie nic nowego i szczególnego.Jazda z taką częstotliwością 'wokół komina' to zdecydowanie nie to co lubię.Jak wilka ciągnie mnie już na dalekie otwarte przestrzenie i nieznane lądy.Tęsknie bardzo za jakąś długą trasą i odosobnieniem na dłuższy czas.Niestety nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli a mnie na sznurku trzyma głównie szkoła.Zeszłoroczne doświadczenie nauczyło mnie już, że lepiej przypilnować wszystko w terminie i potem mieć z głowy.Tak też zrobiłem i na szczęście sesyjne stresy mam już za sobą, spokój co najmniej do czerwca.Jeszcze tylko w poniedziałek niech trafi się jakiś ciekawy frachcik i zaczynamy już prawdziwą jazdę w tym roku !

Radom-Zerbst-Eilenburg-Starachowice

   Szukałem czegoś na Łotwę bo stamtąd mam pewne powrotne ładunki z Liepaji ale bitwa o dobre frachty trwa na giełdzie w najlepsze.W porównaniu do ilości ładunków wolnych samochodów jest teraz duuużo za dużo przez co stawki idą w dół.Ja wyhaczyłem sobie niedaleki kursik na Niemcy w okolice Magdeburga z załadunkiem w Radomiu także elegancko pasowało.Towarem były jakieś drewniane pudła poskładane na paletach o łącznej wadze 16ton.
 Na firmie stawiłem się raniutko o 8 ale uprzedziło mnie 7 samochodów z pewnej firmy dlatego ustawiłem się w kolejce i wyjechałem stąd dopiero o 13.Miałem przynajmniej czas na sprzątnięcie kabiny, naczepy i zrobienie zakupów.
 Zimowe warunki dały się we znaki zaraz za Radomiem w okolicach Opoczna.Przelotna śnieżyca zabieliła drogę, śnieg przymarzł do jezdni i zrobiło się niezłe lodowisko.
 Dalej to tułaczka krajową drogą nr 12 przez Piotrków, Kalisz, Jarocin by dostać się do Poznania a stamtąd już autostradą praktycznie do samego miejsca przeznaczenia.Akurat w obowiązkowej 45minutowej przerwie obejrzałem drugą połowę meczu Polska-Niemcy w piłkę ręczną.Wygrana jak najbardziej mnie ucieszyła ale z drugiej strony myśl: oby tylko nie mścili się jutro na mnie.Różnie to bywa a szczególnie w Niemczech gdzie wszystko jest dobrze jak jest dobrze a nagle z niczego może powstać wielki problem.
 Przejechałem się niedawno oddanym, jeszcze bezpłatnym odcinkiem autostrady z Nowego Tomyśla do samej granicy.Na nockę zatrzymałem się pod Berlinem.
 Rano zamiast budzika obudziły mnie promienie słońca wdzierające się do kabiny.Aż chciało się żyć!
Poranny niemiecki autobahn

Dalej do celu musiałem jechać niemieckimi landówkami





Całkiem przyjemny typowy dla tego landu krajobraz

   Rozładunek bez zastrzeżeń.Szybko i bezproblemowo.Do miejsca załadunku miałem 70km dojazdu.O 12 zameldowałem się na bramie.Czekałem do 16 na potrzebny numer referencyjny załadunku a o 18 dopiero stąd wyjechałem.

 Ładunek to jeden z tych gorszych, niewygodnych czyli papier w rolach.Przynajmniej dobrze, że ułożony był na płasko.
Jak to w Niemczech bywa na skróty przepisów się nie obejdzie.Wymagane tu było 12 pasów ale nie tych zwykłych tylko tych z dużą klamrą o większej wytrzymałości.Takich miałem tylko 5 czyli 7 musiałem dokupić.13euro jeden więc tragedii nie ma, takie pasy się przydadzą i nie zginą.Do tego jeszcze 24 ich oryginalnych narożników i niebieskie maty.Spięcie tego wszystkiego zajęło mi 50minut.Dawno tak się nie napracowałem przy zabezpieczaniu towaru ale raz na jakiś czas trochę ruchu się przyda.Całość waży 24 tony.Niewygodnie się z tym jedzie szczególnie na koleinach.Na wysokości osi postawione są dwie rolki do góry.Na zakrętach i nierównościach jezdni trzeba naprawdę uważać, ostrożniej jechać i gwałtownie nie hamować.
Rozładunek w drukarni Starachowicach ale niestety dopiero w poniedziałek o 20.Tak zostałem awizowany a awizacja w takich firmach to świętość, nie było szans rozładować tego w piątek.

(Wyjazd: środa południe, przyjazd: piątek po południu)
Radom-Zerbst-Eilenburg-Starachowice
Waga:
tam: 16ton ładunku
z powrotem: 24tony                                                            
Łącznie: 1580km
Spalanie: 33l/100km.

Cieszy też fakt, że powstaje co raz więcej blogów o tematyce życia kierowcy a szczególnie Dziewczyna w Ciężarówce ! Zapraszam do linków po prawo ;)
Do miłego !



piątek, 20 stycznia 2012

Droga do Ventspils(LV)

   Dziękuje wszystkim za głosy ! Było ich coś około 120. W kategorii 'podróże i szeroki świat' byłem w pierwszej 10, niestety przenieśli mnie do kat. 'ja i moje życie' i tu spadłem do trzeciej 10.Spróbujemy za rok.
 Miałem ruszyć gdzieś dalej a znowu wpadła Łotwa.Wyboru wielkiego nie było dlatego nie wybrzydzamy, jedziemy! Przynajmniej w miejsce gdzie byłem tylko raz(na wiosnę) i gdzie kończą się wszystkie drogi-Ventspils.

Wyświetl większą mapę
Radom-Rusiec-Ventspils(LV)-Rawa Maz.-Radom

   Załadunek w poniedziałek po południu w Ruścu koło Bełchatowa.Budowa wiatraka w szczerym polu.Dobrze, że przyjechałem trochę wcześniej, ustawiłem się trzeci w kolejce a po mnie było jeszcze kilkanaście aut.Do przewiezienia były były dźwigi, ich elementy, konstrukcje i wszystko z tym związane.Pierwsi dostaliśmy po trzy obciążniki dźwigowe każdy po 7,5 tony.Prawie pełny tonaż ale ładunek przynajmniej niski, wygodniej się jedzie.

Wyjeżdżając pod wieczór chmurki się rozpłynęły i zrobił się piękny zachód słońca.Po tylu pochmurnych dniach taki widok potrafi ucieszyć tym bardziej, że udało się go uwiecznić.Pstryknięte zza szyby.Całkiem nieźle wyszło.

   Po tygodniu stania kilometrów brakuje.Renia sama rwała z kopyta, ja w świetnym humorze więc lepiej być nie może.Nie ruszyło mnie nawet to, że stałem na wszystkich światłach bo przede mną zapalało się czerwone i to, że był duży ruch, korki, na drodze ślisko, nic! Ja sobie umieram na tydzień dla świata, odpływam gdzieś myślami i ciesze się każdą minutą jazdy.Miło się zrobiły kiedy to kolega zrobił mi zdjęcie w Ostrołęce.Dzięki!
   Poniedziałek skończył mi się w Grajewie.600km w 10h jazdy.
Wtorek rozpoczęty z wigorem.Mały stresik tylko przy polskiej inspekcji na granicy.



A na Litwie to jak zwykle lajtowo.W moją stronę pusto.Tempomat dobra sprawa, ustawiamy 85 i dumamy..
Humoru nie popsuła mi także litewska inspekcja z wagą.Czas pracy wzorowy, ważenie w porządku, dziękuje, jedziemy dalej.W 9h jesteśmy na miejscu, 10km za Ventspils, w polu.
 O poranku w środę ukazała się budowa wiatraka, na którą zwoziliśmy te wszystkie graty.

 Raz, dwa, 22 tony trzech obciążników zrzucone.Ładunek powrotny to już standard - stal z Liepaji. Jakieś 130km dojazdu na pusto.Wracając wyczaiłem fajne miejsce do zatrzymania się nad samym morzem.Lubie tak czasem stanąć tam gdzie nikt nie staje i gdzie nikogo nie ma.Tylko ja i mój wehikuł czasu.Spokojnie zjeść śniadanie przejść się nad morze i jechać dalej.Prawdziwy włóczykij!
 Bunkrów nie ma ale też jest zaje.... yy Plaży nie było ale klify robiły wrażenie:



 A taki krajobraz drogi ciągnie się przez 250km w tym jedno miasto Liepaja.Pustkowie porośnięte lasem i ciężarówka, która przejedzie raz na pół godziny.
 Droga w nie najlepszym stanie, trochę dziurawa i przymarznięty już śnieg na niej. Pług raczej tędy nie przejechał..
 Dobrze, że się nie spieszyłem bo i tak była doba przestoju. Pojawił się odwieczny problem z kasą za towar.Przelew miał przejść, nie przeszedł a bez kasy huta nic już nie da dlatego jeden dzień z głowy.Nieważne, spotkałem przynajmniej starych znajomych i było z kim pogadać.
 W czwartek po południu załadowany stąd wyjechałem.8 wiązek prętów o wadze 24 ton.
 Nie pisałem o tym wcześniej bo dla mnie to oczywiste; taki ładunek jak wszystkie inne trzeba zabezpieczyć.Ja zakładam 6 pasów mniej więcej z równym odstępem od siebie przypuszczając, że każdy wytrzymuje 4 tony.To takie moje minimalne minimum.Dla niemieckiego inspektora czy w krajach skandynawskich byłoby to zdecydowanie za mało.Taki pas to tylko materiał.Podatny na przetarcia i z biegiem czasu jego wytrzymałość spada.Do takich ładunków najlepiej mieć łańcuchy ale kto je wozi na zwykłej plandece..Po jakichś 100-150km dobrze jest się zatrzymać i wszystkie pasy dociągnąć.Przez ten czas drut się uleżał i na pewno będą luzy.Zabezpieczasz to tylko dla jakichś sytuacji awaryjnych, gwałtownego hamowania, ominięcia przeszkody.Któż wie co się stanie na drodze.Lepiej mieć i spokój.
 Tym razem wieziemy to do Rawy Mazowieckiej.Wjeżdżając do Polski zaczął padać śnieg.To dla mnie pierwsze takie typowo zimowe warunki, sypało do samej Warszawy i tu pauza.


Renia załadowana szła jak burza a przez kilka godzin zgarnęła na siebie trochę śniegu:
 A u celu już deszczowo.Lubie przyjeżdżać tu do Rawy bo nigdy nie ma kolejki do rozładunku.
 W domu jestem w piątek w południe.Planów żadnych nie ma.Odpoczywam, aktywnie ;)


 (Wyjazd: poniedziałek rano, przyjazd: piątek 12.00)
Radom-Rusiec-Ventspils-Liepaja-Rawa Maz.-Radom
                  22,5tony               24tony
Łącznie: 2300km
Spalanie: 34l/100km



piątek, 13 stycznia 2012

Głosowanie

Drodzy czytelnicy !

Rozpoczęło się głosowanie w konkursie BlogRoku 2011.
Każdego kto tu wchodzi, czyta, ogląda moje zdjęcia, popiera i lubi tą stronę zachęcam do wysłania SMS 

o treści:
D00017

na numer:
7122

głosowanie trwa od 12 do 19 stycznia.Z jednego numeru telefonu można oddać jeden głos na dany blog.
Koszt wiadomości to 1,23zł.
Uwaga! W numerze bloga znak 0 to cyfra zero.Pamiętaj, także, aby nie wstawiać w SMS spacji.
10 blogów z największą ilością głosów z każdej kategorii trafi na stół jurorów, do ich oceny.

A co mi tam, zobaczymy jak pójdzie.

Dziękuje !

blog roku 2011

środa, 11 stycznia 2012

Stoimy

    Drugi tydzień stycznia - stoimy.W poniedziałek od samego rana przeglądanie giełdy w poszukiwaniu ładunku m.in w kierunku Łotwy, Estonii, Niemiec, Węgier, czyli nie daleko tak żeby do piątku się wyrobić(uczelnia).W krajach wschodnich jak wiadomo święta są trochę później i dopiero co się skończyły, ładunków tam jak na lekarstwo.Ogólnie stawki poszły w dół, spedytorzy sprytnie wykorzystują sytuacje i zaniżają, wyciskają co się tylko da, byle jak najtaniej i jak najwięcej.No a przecież kto ma 10 samochodów w leasingu pewnie stał nie będzie, dlatego bierze co pod ręką, co się trafi, nie ważne za jaką stawkę, często bez kalkulacji, byle pieniądze były w obrocie i coś tam zostało - pasuje, jedziemy.Machina transportowa musi się kręcić, samochód jest do jazdy nie do stania bo jak stoi to traci a rate, ubezpieczenia, podatki trzeba z czegoś zapłacić.A co lepszego(normalnego) na giełdzie(jakiś ładunek), nim spytasz o cenę, jaki to towar, ile ton; już go nie ma, znika, poszło, ktoś wziął.Miejmy nadzieje, że to okres przejściowy.Początek roku więc wszystko dopiero zaczyna ruszać po remanentach i tym podobnych.Fakt uciekło mi kilka ciekawszych ofert ale też bez żadnej rewelacji.Tydzień stania mi nie zaszkodzi tym bardziej, że ograniczeniem dla mnie jest teraz szkoła a dokładniej zbliżająca się sesja którą warto zaliczyć w terminie i mieć spokój przez następne pół roku.Z drugiej strony jest czas na ogarnięcie przydomowych spraw tak by starczyło na kolejne miesiące kiedy w domu będę tylko odpoczywając w weekend.
   We wtorek rano bardziej z ciekawości ale też z cichą nadzieją, że może coś się trafi ciekawego, coś w dalsze strony przeglądam giełdę i kierunki egzotyczne: Hiszpania, Portugalia, Turcja.Eksportów do Hiszpanii, Portugalii brak za to importów, logicznie myśląc - bardzo dużo, dlatego każdy ładunek, który 'wskakiwał' po chwili znikał bo już ktoś go wziął, byle by tam się dostać.Wyglądało to mniej więcej tak jakby rzucić sępom kawałek mięsa.Kto pierwszy złapie to jego i ucieka.A za jaką cenę? O tym już szkoda gadać. Po odliczeniu  autostradowych opłat zostaje 60centów za kilometr a sukcesem jest jak dojdzie do 70centów.Taka stawka kwestią przyzwyczajenia dla niektórych to już normalka.Jak biorą, jeżdżą, znaczy, że się opłaca.
   Każdy ma swoje minimum, które po kalkulacji wszystkich kosztów sobie określa.Osobiście dla mnie jest to duuużo za mało.Nie wtrącam się, jest wolny rynek, jest wybór, jedziemy tam gdzie chcemy i za ile.Ja do końca tygodnia będę sobie dosłownie 'polował' na jakiś rarytas tak by w następnym tygodniu ruszyć gdzieś dalej.

środa, 4 stycznia 2012

Standardowo


Wyświetl większą mapę
Radom-Ryga-Liepaja-Radom
   Nowy Rok rozpoczęty dość leniwie.Trasa standard, którą znam już na pamięć.Samochód załadowany miałem 29.12 profilami aluminiowymi a do Rygi ruszyłem w niedziele przed 22 czyli po noworocznym zakazie.Wspaniałe uczucie usiąść po prawie dwóch tygodniach przerwy do swojej Reni i powiedzieć sobie w myślach: nareszcie w domu:).Uśmiech z twarzy nie schodził mi przez następne dwie godziny a głód jazdy był niesamowity!Z doświadczenia już wiedziałem, że długo to nie potrwa.Organizmu się nie oszuka szczególnie po sylwestrowej nocy.Stanąłem przed Augustowem i przyznam się, że dawno się tak nie wyspałem.. Nic chyba nie zastąpi mi mojego łóżeczka w samochodzie.
  Ruch w moją przeciwną stronę czyli na zachód to był jeden wielki konwój ciężarówek a na wschód droga pusta.Jeżdżąc tu można zauważyć, że na początku tygodnia(poniedziałek, wtorek) ruch ze wschodnich przejść granicznych jest o wiele bardziej wzmożony.Doskonale widać to np. na rondzie w Kołbieli, Grójcu czy Górze Kalwarii albo przejazd przez Augustów gdzie tworzą się korki.Prym wiodą Litwini, Łotysze, Estończycy, Białorusini i Rosjanie.Wszystko ciągnie na zachód.Koniec tygodnia to powroty czyli tranzyt na wschód i sytuacja odwrotna.
Na granicy gdzie wiecznie nie ma miejsca żeby stanąć po litewską winietę teraz świeciło pustkami.
Widać również, że po Nowym Roku jeszcze większość stoi.Machina eksportowa troszkę zwolniła, ładunków bardzo mało.Miejmy nadzieje, nie będzie to trwało zbyt długo..






Rygę znam bardzo dobrze, nawet lepiej niż Warszawę i patrząc w dokumenty i adres wiedziałem gdzie mniej więcej znajduje się docelowa firma jednak dokładnego numeru nie było a ulica ta jest dość długa.Stanąłem na stacji z myślą, że zapytam gdzie ta firma a tu niespodzianka.Był to market budowlany i znajdował się po drugiej stronie ulicy na przeciwko mnie.Było już późno(koło 20) a czynne to było od 7 do 18 więc rolety w dół i spać.Na przyszłość dobrze też wiedzieć, że Statoil udostępnia darmowe wifi.
 Tak btw. Ryga to piękne miasto a szczególnie wieczorem.Przy okazji udostępniam zdjęcie zrobione w sierpniu:

A we wtorek rano rozładunek.Błyskawiczny!










Pusto, pędzimy do Liepaji.










Na chwilkę zza chmur wyjrzało słońce, grzechem byłoby nie zrobić zdjęcia przy taki świetle:

A w Liepaji? Tu też pustki, w biurze po dokumenty nie było żywej duszy a w kolejce tylko jeden samochód.

Załadowany w stronę domu ruszyłem koło 13.Wyjeżdżając z miasta Ruski mrugnął mi światłami dwa razy.Myślę sobie: tutaj by stali?Przecież tu nigdy nie stoją a przynajmniej nigdy ich nie widziałem.Dla spokoju w następnej miejscowość zwolniłem do ok. 60.Zatrzymali mnie lecz nie za prędkość a do kontroli.Procedura tak jak inspekcja(ITD) czyli komplet dokumentów, tarcze i zaświadczenia z ostatnich 28dni.Dałem, sprawdził, przyszedł, oddał, podziękował i kazał jechać.Obeszło się bez mandatu.Dopiero teraz zauważyłem, że miałem źle wpisaną godzinę w zaświadczeniu o nieprowadzeniu pojazdu.Nie zauważyli albo nie chcieli zauważyć, nie ważne.Upiekło się.Trzeba 3 razy sprawdzać i pilnować czasu pracy bo nigdy nie wiadomo kiedy Cie złapią, nawet na spokojnej Łotwie.
  Dalej już spokojnie.Od rana nic nie jadłem bo tak dobrze szło, nie chciałem przerywać.Nadrobiłem dopiero w kraju jak już stanąłem na noc. 713km w 9,5h jazdy i w 13h pracy to świetny wynik biorąc pod uwagę, że w tym czasie był rozładunek i załadunek.
  Zrywanie się o świcie nie jest moją mocną stroną ale gdy za oknem taki widok to od razu chce się żyć.Kawy często nie pije ale pod ten wschód słońca sobie nie odmówiłem:

W Radomiu melduję się w środowe południe i pewnie teraz też was zaskoczę. Do rozładunku nie było żadnego samochodu, wjechałem z marszu.

(Wyjazd: niedziela 22.00 przyjazd: środa 12.00)
Radom-Ryga-Liepaja-Radom
      22tony            24tony
Łącznie:1950km
Spalanie:35l/100km

 Na giełdzie ładunków również pusto.Na razie bez dalszych planów, stoimy bo nie ma nic ciekawego za normalną stawkę.