sobota, 26 listopada 2011

Tydzień z trasy PL-RO-PL

Radom-Swarzędz-Słubice-Resita-Kraków
Wyświetl większą mapę

Załadowany w piątek18.11 tytoniem w kartonach w radomskiej tytoniówce w trasę ruszyłem w niedziele po południu.Tytoń było czuć w promieniu 50m od samochodu a meldując się w poniedziałek rano w Swarzędzu i wchodząc tam na hale gdzie mnie rozładowali smród tego był niesamowity, większość tam pracujących nosiła maseczki higieniczne, aż gryzło w oczy.Z rozładunkiem trochę im zeszło bo z firmy wyjechałem koło 12.Do Słubic gdzie miałem załadunek na Rumunie, było 200km a pracowali tam do 16 więc musiałem się sprężać żeby zdążyć.Oczywiście między czasie kilka telefonów dlaczego mnie jeszcze nie ma, kiedy będę i czy zdążę.Zdążyć zdążyłem okazało się, że pracują tu do 18 i cały towar ważył ok. 13ton a spedycja mówiła: min. 20ton, 18pasów, 36narożników i załadunek do 15.. i jak tu im wierzyć..
A było to 411 stołów ogrodowych na 100 paletach załadowanych tak jak poniżej:

Ogólnie czytając potem z ciekawości dokumentacje te stoły wracały na Rumunie bo były spleśniałe.Dlatego wiozłem je tam na wymianę i z powrotem zabierałem już nowe bez defektów tu na miejsce do Słubic.




Ruszyłem stąd koło 17 po południu, dojechałem do Gliwic i tam pauza 11h.
Wtorek był dla mnie długim dniem.Musiałem zrobić przegląd techniczny samochodu(nie dopilnowałem tego w domu).Jadąc na SKP(stacja kontroli pojazdów) w Katowicach trochę się pogubiłem, był most na 3,5m a wokół ulice jednokierunkowe i nie było jak uciec, musiałem cofać jakieś 200m.Stresowa sytuacja ale zdarza się, jedyne czego szkoda to zmarnowanego czasu.Jakby tego było mało ojciec musiał mi przywieźć teczkę z  dokumentami, której zapomniałem(licencje, tarcze, ogólnie wszystko co potrzebne do kontroli) do Krakowa..
Mijając granice dalej już raczej z górki.Dojazd i pauza na stacji Agip w Szeged(Węgry) gdzie mam darmowy internet.
Stąd już jakieś 40minut do granicy z Rumunią.A tam jak zwykle korki.Przekroczenie granicy w godzinach szczytu(15-19) i przebicie się przez miejscowości Arad, Timisoara to tylko dla ludzi o mocnych nerwach.Byłem na to przygotowany, nigdzie mi się nie spieszyło bo rozładunek miałem dopiero w czwartek więc z dobrą muzyką do sprawy podszedłem lajtowo:).Krótko mówiąc odcinek 280km zajął mi 9godzin..


Późnym wieczorem dojechałem na miejsce.Chwile się zastanawiałem czy to aby na pewno tu.Podjazd był stromy, droga z kamienia i dla pewności poszedłem pieszo rozejrzeć się w terenie.Powiem szczerze, że trochę się bałem, dzielnica nie wydawała się zbyt bezpieczna.Slumsowe kamienice, wokół ciemno do tego wycie psów(w Rumunii jest och pełno) podkręcało straszną atmosferę ale na bramie wjazdowej paliło się światełko.Miła starsza pani ochroniarz mówiąc po angielsku czym mnie zaskoczyła powiedziała, że śmiało mogę wjeżdżać tutaj na firmowy parking.Prace zaczynają od 8.W czwartek rozładunek, budzik nastawiony na 7 ale ruszyłem się dopiero po 10 bo wstałem z lekkim poślizgiem.

Rumunom też raczej się nie spieszyło.Zanim mnie rozładowali i załadowali międzyczasie segregując te spleśniałe stoły od tych dobrych zeszło im do15.Dobrze spiąć pasami i wracamy powoli do domu.


Resita wydała się być raczej biednym miastem.Było tu brudno, zabudowa raczej stara, stan dróg pozostawiał wiele do życzenia co widać na zdjęciach niżej:
        











Wyjazd stąd to kilkanaście kilometrów krętych dróg i lekkich górek, ale potem teren do samego Budapesztu już nizinny, prosty i gładki.







Ujeżdżając kawałek po tym płaskim terenie nareszcie trafiłem na pasterza, który pasł swoje  owieczki zaraz obok drogi.Czekałem na tą okazje jakiś rok bo zawsze albo mi się spieszyło albo było już ciemno albo padało, zawsze coś.Tym razem jeszcze było widno, pośpiechu nie ma, pusta droga więc zatrzymałem się i zrobiłem zdjęcia:





Do granicy wyrobiłem się w 4,5godziny jazdy ale bez korków się nie obeszło:
Kontrola na granicy, rumuński celnik:
Zaskoczyli mnie bo wyjątkowo niczego się nie czepili a u nich to różnie bywa, czasami są niezłe jaja ale rozpisze się o nich przy innej okazji.
Kolejne 4,5godziny jazdy to autostrada praktycznie do samej słowackiej granicy gdzie stanąłem na noc.
Przed Budapesztem na autostradzie jest jeszcze wyrywkowa kontrola wagowa na którą zostałem zaproszony:
Teraz nie miałem się czego bać bo na sobie miałem 13ton ale kiedyś ładowałem tu konserwy na paletach 24tony to dla świętego spokoju ją objechałem.Nieraz z pełnym ładunkiem może być problem z wyważeniem się, potem zostaje tylko przesunięcie ładunku w miarę możliwości albo dodatkowa opłata za przeładowanie, której wysokość czasem może zaboleć..
Na Słowacji kontrola celna, ale pytali tylko co wiozę i pochwalili ciężarówkę, że ładna.Chwile dalej zjazd na stacje i po długim dniu należyte spanko.
Piątek przywitał mnie słoneczną pogodą na Słowacji:
No ale tak pięknie nie było.Jadąc w dół po tych krętych i dziurawych słowackich drogach pęk mi przewód od powietrza gdzieś pod kabiną.Od razu zrobiło mi się gorąco bo za mną sznur samochodów a powietrze momentalnie zeszło z układu a bez niego nie ma jazdy.Szczęście, że była zatoczka przystankowa i wcześniej wrzuciłem na luz.Gdybym tego nie zrobił uziemiłbym się na amen.Samochód na biegu by nie odpalił a przy mojej automatycznej skrzyni gdzie nie mam sprzęgła, bez powietrza nie wyrzuciłbym potem na luz.Kabina poszła  do góry i zanim zlokalizowałem pęknięcie trochę zeszło.Jednak wszystkiego nie zapomniałem bo przed wyjazdem wziąłem potrzebne szybko-złączki którymi złączyłem przewód.Bez tego też ani rusz w jakąkolwiek trasę.
Teraz zrobiłem sobie spis wszystkich niezbędnych rzeczy potrzebnych na wyjazd.Przed jazdą checklista i głowa spokojna.
     W piątek wieczorem w  Krakowie kończę swój całkiem ciekawy tydzień pracy.Do domu prawdopodobnie zjadę sobie pociągiem a do Słubic ruszam w niedziele wieczorem aby spokojnie po pauzie, w poniedziałek po południu rozładować towar.Nie spieszę się bo dopiero na wtorek mam załadunek w Gorzowie Wlkp. na Łotwę do Liepaji.

(Wyjazd: niedziela wieczór)
Radom-Swarzędz-Słubice-Resita-Kraków
        19ton                   13ton     13ton
Łącznie km: 3020km
Średnie spalanie: 36L/100km

Miłego weekendu dla wszystkich i udanych ostatków : )





czwartek, 17 listopada 2011

Wilno, Litwa

Nooo, w tym tygodniu to ja się raczej nie najeździłem..
Poniedziałek stracony bo raniutko lakierowany był włóczykij na naczepie(post niżej) i nie mogłem się ruszyć.Mimo dodanego utwardzacza wszystko schło do wieczora.Piątek też odpada bo w ten weekend mam zajęcia, obecność obowiązkowa i zaległości trzeba nadrobić..
Radom-Sochaczew-Warszawa-Wilno-Suwałki-Ostrów Mazowiecka-Radom

Wyświetl większą mapę


O 5 rano we wtorek załadowany kostką brukową ruszyłem do Sochaczewa.Rozładunek tam poszedł dość sprawnie chwila potem telefon od Ojca, że jest ładunek z DHL do Wilna z Warszawy, szybka kalkulacja, nie jest daleko, jedziemy.Zaraz po potwierdzeniu zlecenia dzwoni do mnie spedycja gdzie jestem, za ile będę i żebym się streszczał bo to paczki expresowe są.Zanim dojechałem z Sochaczewa na miejsce przebijając się przez zakorkowaną Warszawę dostałem 3 telefony z pytaniem: gdzie jestem.Meldując się na bramie, czas załadunku do momentu wyjazdu z zegarkiem w ręku-40minut.Szybko sprawnie, łącznie tego było ze 3tony.I taką robotę to ja rozumiem.Pauza 9h wypadła na granicy.Awizo w Wilnie na 8 rano więc budzik ustawiony na 4 żeby o 5 wyjechać i być punktualnie.
4 rano... dla mnie to idealna pora żeby położyć się spać a nie zrywać się i jechać.Ogólnie przyzwyczaiłem się, że przed północą rzadko kiedy(chyba, że muszę) kładę się spać a rano to dla mnie 11-12.Na wszelki wypadek, znając swoje zdolności do zasypiania nastawiam dwa budziki i modle się żebym nie zaspał.Czasami mam tak, że nawet dwa nie pomogą bo we śnie je wyłączam a później budzę się i myślę sobie o kur.... znowu zaspałem hehe.Tym razem na szczęście się udało.Rolety w górę na dworze jeszcze ciemno, ziąb -5, no dla mnie to katorga żeby ruszać o tej godzinie.Oczy się kleją, moja głowa jeszcze śpi ale ten krwawy i piękny wschód słońca nieśmiało próbuje postawić mnie na nogi:















Na drodze szadź i miejscami ślisko ale ten Ukrainiec ze swoją prędkością naprawdę przesadzał.. chwile potem byłem już przed nim:















Słońce już wzeszło:













Najwyższy czas się obudzić bo dojeżdżamy do celu:

Chwile potem trochę się przygapiłem bo na rozjeździe było 70 i fotoradar, który pstryknął mi zdjęcie.. Na zegarze miałem 80-85 coś koło tego.Ciekawy jestem czy coś przyjdzie.Punktualnie docieram do celu, rozładunek ekspresowy, przedtem oczywiście dwa telefony czy już dojeżdżam i czy się nie spóźnię.
Do kraju wracam pusto bo ładunki stąd a raczej ich cena jaką oferują jest po prostu śmieszna.1,5zł/km za 24tony stali do Polski, no kabaret.. Dziękuje serdecznie.
Po Litwie jeździ się raczej płynnie ze średnią prędkością prawie jak na zachodnich autostradach ale odkąd powstawiali zakazy wyprzedzania dla ciężarówek tworzą się takie oto konwoje:


Przede mną 5 a za mną jeszcze 10 zestawów.. Co z tego, że masz pusto jak jedziesz tyle ile prowadzący peleton..
Tutejszych dróg skutecznie pilnują radiowozy z kamerami, więc każdy raczej tych przepisów jakie tu są się trzyma.Taaa, Litwini są przepisowi(czasami nawet za bardzo) ale tylko u siebie: 50 na 50, 70 na 70 a wjeżdżając do Polski na znaki już nikt nie patrzy bo przecież u nas to można zapierd......ć.. Ten sam trend zauważyłem u Słowaków i Czechów, którzy na swoim podwórku jeżdżą 'tak jak książka pisze' a u nas mimo, że nie ma gdzie testują osiągi swoich samochodów.
W Suwałkach złapałem ładunek do Ostrowa Mazowieckiego, była to płyta meblowa.Dotarłem tam o 12 i w biurze dostałem informacje, że towar dla mnie będzie o 23.No to akurat pauza do tej godziny i tak jak mówili o 23 mnie załadowali i ruszyłem do celu.W czwartek rano rozładunek i zjazd do domciu.

Wyjazd we wtorek rano, powrót czwartek po południu
Radom-Sochaczew-Warszawa-Wilno-Suwałki-Ostrów Mazowiecka-Radom
       22tony                           3tony               20ton
Średnie spalanie: 34L/100km
Łącznie kilometrów: 1380km
Nie lubię takich krótkich tras bo to jednym słowem mordęga i naprawdę ciężki kawałek chleba.No ale w tym tygodniu nie było innego rozwiązania, na szczęście przyszły rysuje się konkretniej bo mam już ładunek 'w kółku' czyli Słubice-Resita(RO)-Słubice który ładuje w poniedziałek 21.11.Wcześniej czyli w piątek rano 18.11 ładuje tytoń w Radomiu i jadę z tym do Poznania.
Coś takiego

Wyświetl większą mapę
Ale wyjazd tam dopiero w niedziele wieczór, jak na razie przede mną weekend, który spędzę głównie na uczelni ; )
Do miłego!



poniedziałek, 14 listopada 2011

Malowanko

Wreszcie, wreszcie udało mi się znaleźć czas i zrobić to co już od dłuższego czasu chodzi mi po głowie : )
sami oceńcie:



Tutaj jeszcze kilka zdjęć:

piątek, 11 listopada 2011

Tereny włóczykija

Dziękuje wszystkim za miłe komentarze i maile po pierwszej opisanej trasie, to nakręca i mobilizuje.
I tym, którzy poznali mnie na drodze w tym "Tkaczykowski", pozdrawiam chłopaków!
Do rzeczy:
Radom-Gdańsk-Klaipeda-Liepaja-Radom

Wyświetl większą mapę
Po 24godzinnej pauzie ruszyłem w poniedziałek późnym popołudniem do Gdańska.Żyradrów, Sochaczew jak to zwykle bywa w godzinach szczytu były zapchane, średnia z Grójca do Płońska wyniosła 35km/h.Pośpiechu wielkiego nie miałem więc spokojnie przyjąłem to na klatę i swoje wystałem.
Dalej, wskakując na siódemeczkę, do samego Gdańska już spokojnie.
Nie było mnie tu jakieś 2 miesiące i tak patrząc, porównując budowe trasy S7(Warszawa-Gdańsk) można uwierzyć, że do euro2012 otwartych zostanie kilka głównych w Polsce szlaków tranzytowych.Miejmy nadzieje.Docierając w  nocy na miejsce był to plac budowy, tak jak sie spodziewałem.Rolety w dół i spać.
Wstając rano myślałem, że jestem w Bukareszcie, kilkudziesięciu pracowników i wszyscy z Rumunii tylko Pan dźwigowy rodak. Rozładunek poszedł szybko i sprawnie.Pędzimy do firmy Termika po towar na Litwe.Tutaj już nie tak kolorowo, kazali czekać jakieś 2-3godziny bo odprawiają najpierw swoje auta.. Ładunek to wata mineralna, typowy na moją 3metrową "mege" czyli lekko i wysoko.

Z tym mimo, że lekko to w zakrętach trzeba naprawde uważać i być czujnym w koleinach żeby nie odwiedzić przydrożnego rowu.
O 14 było już po zabiegu, załadowany czas ruszać.







Zjeżdżając z zatłoczonej siódemki zaczęły sie tereny ulubione dla włóczykija
czyli dziewicze, niezurbanizowane mazury i tutejsze kręte, wąskie drogi a do tego Marcin Wojciechowski świetnie prowadzący swój wieczorny program w radiu zet i jestem w swoim żywiole.Czuje, że żyje!
Tak przemierzając kraine tysiąca jezior uprzedzony wcześniej na cb radiu napotkałem ogromne stado dzików hasających po ulicy.Zderzenie z takimi zwierzętami to nie byłaby przyjemna sprawa.Czasu pracy idealnie starczyło mi na ulubiony parking przed granicą gdzie jest wszystko co do życia potrzebne łącznie z internetem.
Widać, że święta idą : )













Środowy poranek przywitał mnie gęstą mgłą.Szczecze powiem, że lubie to.W takiej mgle traci sie orientacje i czuje sie jak bym był na innej planecie, w jakiejś otchłani.W głośnikach Coldplay i przenosze sie w inny świat.
W głowie miliony myśli i to właśnie wtedy przychodzą mi najlepsze pomysły.Niektórzy odliczają tylko godziny do końca pracy a ja w ten czas, to co robię chce żeby trwało w nieskończoność!Strasznie wciąga, ten melancholijny nastrój ale nie trwało to zbyt długo.
Wskakując na autostrade(Kaunas-Klaipeda) mgła zaraz opadła i ukazał się prawdziwie litewski krajobraz:
pusta droga, pole, pole, pole, jeziorko, las i równina w nieskończoność:













Na miejscu rozładunku trochę zamieszania(pozdrawiam sekretarke, która mówiła po Polsku:) bo trzeba to zrzucić w magazynie kilkanaście km dalej.
Szybko poszło ale na zachód słońca nad Bałtykiem w Liepaji(miejsce załadunku) już nie zdążyłem.
Troche o Liepaji:
Jedna z dwóch największych miescowości nadmorskich na Łotwie.Kilka naprawdę ciekawych miejsc do zwiedzenia m.in bunkry na wydmach:

Przez nas, kierowców ta miejscowość nazywana "kurortem" a dlaczego?
Codziennie kilkanaście polskich ciężarówek wyjeżdża stąd załadowana stalą a drugie kilkanaście czeka.
Są tu niezłe jaja z załadunkami bo huta Liepajas Metalurgs od jakiegoś roku nie daje już towaru polskim firmom na tzw. kreskę(pewnie ktoś ich zrobił w bolka).
Najpierw kasa a potem ładują a właśnie z tą kasą u nas różnie bywa.. Dlatego nieraz chłopaki stoją tydzień czekjąc na przelew..
Sam spędziłem tu w lipcu kilka dni, które miło wspominam(pozdrawiam Patryka, Pawła, Mariusza i innych, którzy byli tu w tym samym czasie).
Tutaj stać w okresie wakacyjnym to sama przyjemność.Plaża niedaleko, płeć piękna w tym kraju a szczególnie w Liepaji stanowi tu większość co da się odczuć a na parkingu rodzinna atmosfera.Po szczegóły zapraszam tu w okres letni przyszłego roku.
W jesień/zime wiadomo, nie jest już tak ciekawie jak to nad morzem.
To pocztówka mojego autorstwa zrobiona w lipcu:

Na szczęście teraz mam zaprzyjaźnioną, pewną spedycje u której z przelewami nie ma problemów i wyjeżdżam stąd bez większych spóźnień.
W czwartek rano byłem pierwszy w biurze i pierwszy pod suwnicą.
Ogólnie lubie tu przyjeżdżać bo jezyk a może bardziej akcent rosyjski wywołuje u mnie uśmiech na twarzy : )
"Dawaj suda, dawaj!Odkrywaj!Ujeżdżaj, tam zagruzka! ... zagrużony, odjeżdżaj!" Moment i załadowany.

Cały zestaw ważył prawie 40ton.To maksymalna masa jaką może mieć samochód ale moje 480kucyków pod maską dzielnie dajątemu rade.
















Do domu docieram "na strzała".
Tydzień zaliczam raczej do tych luźniejszych.Droga spokojna większych problemów nie było, oby tak częściej.Wszystkim życzę kolejnego miłego dłuższego weekendu : )
Do zobaczenia na trasie! I do następnego wpisu.
(Wyjazd poniedziałek)Radom-Gdańsk-Klaipeda-Liepaja-Radom(czwartek wieczór)
                                          6ton      8ton                     24tony
Średnie spalanie: 32L/100km
Łącznie 2275km
Tekst tygodnia na cb radiu: Te Heniu zobacz, te choinkę to żeśmy mijali jakśmy jechali z piachem do Łomży przedwczoraj, pamintasz?
Taaa, tera to chyba już na świnta wraca"

niedziela, 6 listopada 2011

Rumunia

Trasa należała do tych szybkich ponieważ napięty grafik nie pozwalał na nic innego.
Musiałem wydłużyć czas jazdy dwa razy do 10godzin i skrócić wymaganą przerwe trzy razy do 9godzin aby wyrobić się z rozładunkiem i załadunkiem w piątek i jeszcze żeby przeskoczyć Słowacje przed zakazem jazdy dla ciężarówek, który obowiązuje w niedziele.W czwartek dowiedziałem sie, że z powrotem biorę stal z Bukaresztu do Gdańska. No tak.. powroty z Rumunii to zazwyczaj stal(22-24tony) więc zdziwiony nie byłem, zmartwiony owszem bo znowu będzie ciężko.. ale po kolei:
Załadunek w środe w Świętochłowicach w firmie ArcelorMittal o 17 tak jak w zleceniu, 0 opóźnień i to sie podoba! Towar to 4role blachy każda po 5 ton(patrz zdjęcie z rozładunku).Dobrze spiąć pasami i w droge!
Ruszyłem ok 19 i cała noc jazdy przede mną, warunki nie były najlepsze bo mgła towarzyszyła praktycznie przez całą trase.
Węgry o poranku
Jakoś szybko udało mi się przestawić zachodni, autostradowy styl jazdy i lenistwo którym cieszyłem się jakieś 1,5 miesiąca na polskie koleiny, słowackie dziury i rumuńskie zakręty, nierówności i niekiedy polne drogi, ale głód jazdy, dobra muzyka i myśl, że odwiedzę stare strony pomogły o tym zapomnieć a oko nawet na chwile się nie zmrużyło.



Kawałek za rumuńską granicą, 7rano idealna dla mnie pora by położyć sie spać : )










W piątek rano melduje się na miejscu rozładunku.Z dotarciem nie było większego problemu, upewniłem się pytając tylko jednego przechodnia czy to aby na pewno tu.Był to mały składzik budowlany.Piwko dla Pana wózkowego i zrzutka była ekspresowa : ) łącznie zeszło jakieś 40minut, idealnie !










Kilka osób mnie pytało: na Rumunie jedziesz?Nie boisz się na te dzikusy jeździć?
Dzikusy nie takie straszne jak się może wydawać.To w sumie tak jak tłumaczyć Hiszpanowi gdzie jest Polska i że tam w ogóle żyją ludzie :O Drogi może i mają słabe ale na pewno jest tu bezpieczniej niż na południu Francji czy Hiszpanii gdzie czasami trzeba mieć szczęście żeby cie nie okradli.
Jednym słowem Rumunia to Polska jakieś 10lat temu.Infrastruktura słabo rozwinięta, na wsiach widać biedę a w niektórych, w nocy, z powodu oszczędności wyłączone są wszystkie latarnie/światła, stan nawierzchni pozostawia wiele do życzenia
a wozy posiadają nawet rejestracje :D

drogowcy tak jak u nas: jeden udaje, że pracuje a reszta się patrzy 
handel w korkach 

ale mimo to wszyscy jacyś zadowoleni i ogólnie widać tu życie, ludzie są po prostu ludźmi, mili, uczynni, pomocni a nie tak jak na zachodzie:same roboty i każdy widzi tylko swój czubek nosa..
Jest tu śmiesznie i wesoło a kraj ten ma swój niepowtarzalny klimat, który im dłużej tutaj jeżdżę ciekawi i wciąga mnie coraz bardziej.Malownicze kręte drogi, krajobrazy i widoki jedne z piękniejszych w Europie:to wszystko uzależnia i każe tu wracać.
Co innego kultura na drodze hehe, tutaj wymuszanie pierwszeństwa, wyprzedzanie na trzeciego, w terenie zabudowanym czy na ciągłej to standard.Znaki nie są w ogóle uwzględniane.Panuje zasada kto pierwszy i szybszy ten lepszy.Pełno tu pieszych, wozów, rowerzystów często nieoświetlonych w nocy, tu naprawdę trzeba mieć oczy szeroko otwarte i zachować szczególną ostrożność aby bezpiecznie dojechać do celu.A Bukareszt?To już inna bajka.Do Egiptu niewiele im brakuje a warszawskie cwaniactwo to mały pikuś..
Tutaj 2 pasy zamieniają się w 4, mijanie się z lewej z prawej po torze dla tramwajów, wymuszanie, wciskanie się na siłę.. gdyby tu niemiec przyjechał to chyba by zwariował










Teraz nic szczególnie mnie nie zaskoczyło, byłem na to przygotowany ale pierwszy raz tutaj to był dla mnie szok.
Przebicie przez tą dżungle nie było łatwe ale udało się.Dotarłem na miejsce załadunku.Przede mną było 2 Polaków, którzy mieli to samo miejsce docelowe czyli Gdańsk.Mając informacje, że będzie to stal ładowana górą byłem przekonany, że to towar z jakiejś huty, myliłem się.Była to jakaś firma, która budowała bloki mieszkalne i przenosi się do Gdańska.Do przewiezienia mieli kilka bloczków betonowych, jakieś kontenery i konstrukcje dźwiga.










Dobrze, że byłem trzeci.Koledzy przede mną dostali betonowe bloczki  a dla mnie zostały same piórkowe rzeczy, razem z 6 ton.Miłe zaskoczenie bo z takim ładunkiem można podgonić, lepiej, wygodniej i szybciej jedzie się w górach.
Z kalkulacji wynika, że spokojnie przed niedzielnym zakazem na Słowacji się wyrobie więc na jedynej autostradzie w Rumunii z Bukaresztu do Pitesti można jechać oszczędniej










Na zdjęcia z największych gór i najpiękniejszych widoków trzeba poczekać do następnego razu ale kilka z typowej rumuńskiej drogi udało się zrobić:












I jeszcze jedna rzecz dla której warto przyjechać.Półdarmowe mycie samochodu: ciężarówka 10e a osobówka 2,5e!! A robotę wykonują porządnie










Ciekawe jest też, że taksówka w Bukareszcie kosztuje tylko 1,2zł/km! Gdzie paliwo mają drożej niż u nas a reszta cen jest porównywalna do naszych.. Nasi taksówkarze narzekają a tam jak im się to opłaca?
Teraz pare suchych danych:
(Wyjazd:środa rano)Radom-Świętochłowice-Ploiesti-Bukareszt-Radom(powrót:niedziela w południe)  Łącznie km: 2905
Waga ładunku: eksport: 20ton  import: 6ton
Średnie spalanie: 33l/100km
Niedziela spędzona w domu :)
Robię skróconą pauze weekendową i do Gdańska wyjeżdżam w poniedziałek wieczorem tak żeby spokojnie we wtorek po pauzie rozładować, a co dalej?Zastanawiam się jeszcze czy ułożyć to tak żeby wrócić na weekend czy może popłynąć w dłuższy rejs, czas pokaże : )
Na koniec moja Lorrie po kąpieli















Można się zakochać coo? : D

Jeśli ktoś chciałby zdjęcia w większym formacie lub na tapete pisać! Chętnie udostępnie : )