Radom-Swarzędz-Słubice-Resita-Kraków
Wyświetl większą mapęZaładowany w piątek18.11 tytoniem w kartonach w radomskiej tytoniówce w trasę ruszyłem w niedziele po południu.Tytoń było czuć w promieniu 50m od samochodu a meldując się w poniedziałek rano w Swarzędzu i wchodząc tam na hale gdzie mnie rozładowali smród tego był niesamowity, większość tam pracujących nosiła maseczki higieniczne, aż gryzło w oczy.Z rozładunkiem trochę im zeszło bo z firmy wyjechałem koło 12.Do Słubic gdzie miałem załadunek na Rumunie, było 200km a pracowali tam do 16 więc musiałem się sprężać żeby zdążyć.Oczywiście między czasie kilka telefonów dlaczego mnie jeszcze nie ma, kiedy będę i czy zdążę.Zdążyć zdążyłem okazało się, że pracują tu do 18 i cały towar ważył ok. 13ton a spedycja mówiła: min. 20ton, 18pasów, 36narożników i załadunek do 15.. i jak tu im wierzyć..
A było to 411 stołów ogrodowych na 100 paletach załadowanych tak jak poniżej:
Ogólnie czytając potem z ciekawości dokumentacje te stoły wracały na Rumunie bo były spleśniałe.Dlatego wiozłem je tam na wymianę i z powrotem zabierałem już nowe bez defektów tu na miejsce do Słubic.
Ruszyłem stąd koło 17 po południu, dojechałem do Gliwic i tam pauza 11h.
Wtorek był dla mnie długim dniem.Musiałem zrobić przegląd techniczny samochodu(nie dopilnowałem tego w domu).Jadąc na SKP(stacja kontroli pojazdów) w Katowicach trochę się pogubiłem, był most na 3,5m a wokół ulice jednokierunkowe i nie było jak uciec, musiałem cofać jakieś 200m.Stresowa sytuacja ale zdarza się, jedyne czego szkoda to zmarnowanego czasu.Jakby tego było mało ojciec musiał mi przywieźć teczkę z dokumentami, której zapomniałem(licencje, tarcze, ogólnie wszystko co potrzebne do kontroli) do Krakowa..
Mijając granice dalej już raczej z górki.Dojazd i pauza na stacji Agip w Szeged(Węgry) gdzie mam darmowy internet.
Stąd już jakieś 40minut do granicy z Rumunią.A tam jak zwykle korki.Przekroczenie granicy w godzinach szczytu(15-19) i przebicie się przez miejscowości Arad, Timisoara to tylko dla ludzi o mocnych nerwach.Byłem na to przygotowany, nigdzie mi się nie spieszyło bo rozładunek miałem dopiero w czwartek więc z dobrą muzyką do sprawy podszedłem lajtowo:).Krótko mówiąc odcinek 280km zajął mi 9godzin..
Późnym wieczorem dojechałem na miejsce.Chwile się zastanawiałem czy to aby na pewno tu.Podjazd był stromy, droga z kamienia i dla pewności poszedłem pieszo rozejrzeć się w terenie.Powiem szczerze, że trochę się bałem, dzielnica nie wydawała się zbyt bezpieczna.Slumsowe kamienice, wokół ciemno do tego wycie psów(w Rumunii jest och pełno) podkręcało straszną atmosferę ale na bramie wjazdowej paliło się światełko.Miła starsza pani ochroniarz mówiąc po angielsku czym mnie zaskoczyła powiedziała, że śmiało mogę wjeżdżać tutaj na firmowy parking.Prace zaczynają od 8.W czwartek rozładunek, budzik nastawiony na 7 ale ruszyłem się dopiero po 10 bo wstałem z lekkim poślizgiem.
Rumunom też raczej się nie spieszyło.Zanim mnie rozładowali i załadowali międzyczasie segregując te spleśniałe stoły od tych dobrych zeszło im do15.Dobrze spiąć pasami i wracamy powoli do domu.
Resita wydała się być raczej biednym miastem.Było tu brudno, zabudowa raczej stara, stan dróg pozostawiał wiele do życzenia co widać na zdjęciach niżej:
Wyjazd stąd to kilkanaście kilometrów krętych dróg i lekkich górek, ale potem teren do samego Budapesztu już nizinny, prosty i gładki.
Ujeżdżając kawałek po tym płaskim terenie nareszcie trafiłem na pasterza, który pasł swoje owieczki zaraz obok drogi.Czekałem na tą okazje jakiś rok bo zawsze albo mi się spieszyło albo było już ciemno albo padało, zawsze coś.Tym razem jeszcze było widno, pośpiechu nie ma, pusta droga więc zatrzymałem się i zrobiłem zdjęcia:
Do granicy wyrobiłem się w 4,5godziny jazdy ale bez korków się nie obeszło:
Kontrola na granicy, rumuński celnik:
Zaskoczyli mnie bo wyjątkowo niczego się nie czepili a u nich to różnie bywa, czasami są niezłe jaja ale rozpisze się o nich przy innej okazji.
Kolejne 4,5godziny jazdy to autostrada praktycznie do samej słowackiej granicy gdzie stanąłem na noc.
Przed Budapesztem na autostradzie jest jeszcze wyrywkowa kontrola wagowa na którą zostałem zaproszony:
Teraz nie miałem się czego bać bo na sobie miałem 13ton ale kiedyś ładowałem tu konserwy na paletach 24tony to dla świętego spokoju ją objechałem.Nieraz z pełnym ładunkiem może być problem z wyważeniem się, potem zostaje tylko przesunięcie ładunku w miarę możliwości albo dodatkowa opłata za przeładowanie, której wysokość czasem może zaboleć..
Na Słowacji kontrola celna, ale pytali tylko co wiozę i pochwalili ciężarówkę, że ładna.Chwile dalej zjazd na stacje i po długim dniu należyte spanko.
Piątek przywitał mnie słoneczną pogodą na Słowacji:
No ale tak pięknie nie było.Jadąc w dół po tych krętych i dziurawych słowackich drogach pęk mi przewód od powietrza gdzieś pod kabiną.Od razu zrobiło mi się gorąco bo za mną sznur samochodów a powietrze momentalnie zeszło z układu a bez niego nie ma jazdy.Szczęście, że była zatoczka przystankowa i wcześniej wrzuciłem na luz.Gdybym tego nie zrobił uziemiłbym się na amen.Samochód na biegu by nie odpalił a przy mojej automatycznej skrzyni gdzie nie mam sprzęgła, bez powietrza nie wyrzuciłbym potem na luz.Kabina poszła do góry i zanim zlokalizowałem pęknięcie trochę zeszło.Jednak wszystkiego nie zapomniałem bo przed wyjazdem wziąłem potrzebne szybko-złączki którymi złączyłem przewód.Bez tego też ani rusz w jakąkolwiek trasę.
Teraz zrobiłem sobie spis wszystkich niezbędnych rzeczy potrzebnych na wyjazd.Przed jazdą checklista i głowa spokojna.
W piątek wieczorem w Krakowie kończę swój całkiem ciekawy tydzień pracy.Do domu prawdopodobnie zjadę sobie pociągiem a do Słubic ruszam w niedziele wieczorem aby spokojnie po pauzie, w poniedziałek po południu rozładować towar.Nie spieszę się bo dopiero na wtorek mam załadunek w Gorzowie Wlkp. na Łotwę do Liepaji.
(Wyjazd: niedziela wieczór)
Radom-Swarzędz-Słubice-Resita-Kraków
19ton 13ton 13ton
Łącznie km: 3020km
Średnie spalanie: 36L/100km
Miłego weekendu dla wszystkich i udanych ostatków : )