środa, 11 stycznia 2012

Stoimy

    Drugi tydzień stycznia - stoimy.W poniedziałek od samego rana przeglądanie giełdy w poszukiwaniu ładunku m.in w kierunku Łotwy, Estonii, Niemiec, Węgier, czyli nie daleko tak żeby do piątku się wyrobić(uczelnia).W krajach wschodnich jak wiadomo święta są trochę później i dopiero co się skończyły, ładunków tam jak na lekarstwo.Ogólnie stawki poszły w dół, spedytorzy sprytnie wykorzystują sytuacje i zaniżają, wyciskają co się tylko da, byle jak najtaniej i jak najwięcej.No a przecież kto ma 10 samochodów w leasingu pewnie stał nie będzie, dlatego bierze co pod ręką, co się trafi, nie ważne za jaką stawkę, często bez kalkulacji, byle pieniądze były w obrocie i coś tam zostało - pasuje, jedziemy.Machina transportowa musi się kręcić, samochód jest do jazdy nie do stania bo jak stoi to traci a rate, ubezpieczenia, podatki trzeba z czegoś zapłacić.A co lepszego(normalnego) na giełdzie(jakiś ładunek), nim spytasz o cenę, jaki to towar, ile ton; już go nie ma, znika, poszło, ktoś wziął.Miejmy nadzieje, że to okres przejściowy.Początek roku więc wszystko dopiero zaczyna ruszać po remanentach i tym podobnych.Fakt uciekło mi kilka ciekawszych ofert ale też bez żadnej rewelacji.Tydzień stania mi nie zaszkodzi tym bardziej, że ograniczeniem dla mnie jest teraz szkoła a dokładniej zbliżająca się sesja którą warto zaliczyć w terminie i mieć spokój przez następne pół roku.Z drugiej strony jest czas na ogarnięcie przydomowych spraw tak by starczyło na kolejne miesiące kiedy w domu będę tylko odpoczywając w weekend.
   We wtorek rano bardziej z ciekawości ale też z cichą nadzieją, że może coś się trafi ciekawego, coś w dalsze strony przeglądam giełdę i kierunki egzotyczne: Hiszpania, Portugalia, Turcja.Eksportów do Hiszpanii, Portugalii brak za to importów, logicznie myśląc - bardzo dużo, dlatego każdy ładunek, który 'wskakiwał' po chwili znikał bo już ktoś go wziął, byle by tam się dostać.Wyglądało to mniej więcej tak jakby rzucić sępom kawałek mięsa.Kto pierwszy złapie to jego i ucieka.A za jaką cenę? O tym już szkoda gadać. Po odliczeniu  autostradowych opłat zostaje 60centów za kilometr a sukcesem jest jak dojdzie do 70centów.Taka stawka kwestią przyzwyczajenia dla niektórych to już normalka.Jak biorą, jeżdżą, znaczy, że się opłaca.
   Każdy ma swoje minimum, które po kalkulacji wszystkich kosztów sobie określa.Osobiście dla mnie jest to duuużo za mało.Nie wtrącam się, jest wolny rynek, jest wybór, jedziemy tam gdzie chcemy i za ile.Ja do końca tygodnia będę sobie dosłownie 'polował' na jakiś rarytas tak by w następnym tygodniu ruszyć gdzieś dalej.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niestety busiki też stoją :)
Trzeba przeczekać kiepski czas.

Klodex pisze...

No cóż miejmy nadzieje że to przejściowy problem.
Renia pewnie smutna że nie ruszana ale cóż taki okres.
Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Niestety zawsze tak jest w tym zawodzie na początku roku ;/ trzeba ścierpieć,
łatwo się od tego uzależnia ...