Gdańsk-Warszawa-Cascada Calior-Tulcea-Warna-Warszawa
Ja jestem Włóczykij. Pisze jak mnie wena najdzie i chęć naleci. Ostatnio mnie naleciało ale jakieś lenistwo bo w domu siedziałem dwa tygodnie a tu zaległa trasa nadal nie opisana. Jednak po 6tygodniach ciężkiej tyry i jazdy po godzinach, mimo weekendów w domu dopiero siedząc ten tydzień w domu czujesz się oderwany i odpocząłeś. Nie samą trasą człowiek żyje, są też inne pasje. Pisanie traktuje jako wypełniacz czasu jeśli jest wolny w nadmiarze a tego nadmiaru nam kierowcom zawsze brakuje..
Tak btw. Na prawdę podziwiam pary, małżeństwa, które mimo tylu nieudogodnień i naszych delegacji nadal tworzą związek i wychowują dzieci. Szczęśliwi panowie! Macie kobiety ze stali i szanujcie je bo gatunek tych wiernych i wyrozumiałych jest na wymarciu:). Ja chyba zasiadłem gdzieś na rogu życiowego stołu i do tej pory tyle szczęścia nie miałem albo poprzez bierność nie chciałem mieć.. No nie zrozumiesz. Są kierowcy 'tirów' i ci, którzy wchodzą na Nanga Parbat zimą. Wrzuciłbym nas do jednego wora.. Mamy podobnie zryte berety..
Po 6tygodniach idealnie zgranych ładunków nastał tydzień styczniowej posuchy i nie było co wybrać. Drugi tydzień mojego lenistwa polegał na tym, że w trasę poleciał nowy kierowca ale spadająca deska rozcięła mu łuk brwiowy także trzeba samemu siadać za stery i za pi r dalać bo auto jeszcze nie jest zdalnie sterowane.. Słowem wstępu byłoby tyle. Przenosimy się w czasie i jedziemy.:
To była jedna z tych tras, które tygryski lubią najbardziej czyli majstersztyk z trzema doładunkami.
5 stycznia, piątek. Pierwsze dwa doładunki zabieramy z Gdańska. Jeden to maszyna do opisywanej już przeze mnie w poprzednich postach Tulcei, drugi to jedna paleta z klimatyzatorami do pensjonatu w górach. Trzeci doładunek z odprawą celną zabieram z Warszawy do Warny i jest to 200pudełek jak po butach wrzuconych luzem. Łącznie zaledwie 7 ton na całą naczepę.
W trasę z domu ruszam w niedziele po 45 godzinach pauzy.
Poniedziałek 8 stycznia raczy nas pięknymi widokami i trasą nr 18, która nieoficjalnie jest niedostępna dla ciężarówek w zimę. Jednak tutaj po fali śniegów w listopadzie przyszły roztopy i mimo, iż mówili, że nie da się tam wjechać w zimę udałem głuchego i wjechałem:).
Chłopaki z pensjonatu po klimatyzatory przyjechali busem a mi przyszło robić pauze obok pięknego klasyka; Scanii V8, dwuosiowa, na resorze i z hdsem. Wydaje się, że to nadal pracujący klasyk.
We wtorek o świcie jedziemy na rozładunek nr 2. Tulcea. 530km poszło gładko jako, że teren tutaj już płaski a na pace lekko.
W stoczni Tulcea meldujemy się po południu, do zdjęcia tylko jedna maszyna więc w
miare szybko poszło. Zestaw jeszcze nigdy nie był tak brudny po zaledwie dwóch
dniach w trasie..
By kręcić pauze po rozładunku wyjechałem z firmy i stanąłem kilkaset metrów dalej. Okolica na pozór spokojna lecz gdy zapadł zmrok a ja spałem jakaś patologia z pobliskich bloków spuściła mi na oko około 60-80litrów paliwa. Zabrali dodatkowo oryginalny korek, na szczęście miałem ze sobą zapasowy. Niech ich szlak.. No trudno zawsze musi być ten pierwszy raz.. Dobrze, że nie wyssali wszystkiego. Kiedys w Bułgarii też już mi spuszczali paliwo ale w porę się obudziłem i złodzieje uciekając zostawili kilkadziesiąt litrów paliwa w bańkach..
W środę ruszyłem do Warny na rozładunek numer 3 i tu zaczęły się schody.. Nie zgadzała im się waga ładunku w dokumentach bo mieli podaną inną a towar był z odprawą celna, jakaś chińszczyzna. Pojechaliśmy na dwie wagi w pobliżu do innych firm i na jednej z nich spotkaliśmy kolejnego klasyka. Jedna z pierwszych wersji Kamaza KAMA3, też dwuosiówka na resorze. Ten na pewno był pracujący bo załadowany i gotowy do drogi. Piękny widok.. Z chęcią bym się przeniósł w te czasy bez wspomagania i wrzucania biegu z podwójnym sprzęgłem..
Niestety w środę mnie nie rozładowali. Dopiero po licznych telefonach, wyjaśnianiach, sprawdzaniu kartonów wyjeżdżam stąd pusty w czwartek wieczorem wykręcając na rozładunku pauze 24godziny.. W sumie nic nie straciłem bo i tak 24godziny musiałbym kręcić gdzieś po drodze. Załadunek powrotny mamy 30km dalej w porcie Devnya Varna. Są to dwie skrzynie o łącznej wadze 7ton, tu również odprawa celna bo towar leciał dalej na Kazachstan.. Sam by poleciał:). Do załadunku było nas trzech. Razem dojechaliśmy do granicy rumuńskiej i dalej nasze drogi się rozjechały..
Na przejściu granicznym w Ruse pusto, żadnej kolejki. Może dlatego, że styczeń i robota lekko zamarła. Na Borsie to samo, bez problemów i bez kolejki. Do Barwinka dojeżdżamy na dwa strzały po drodze zaliczając pauze 11 godzin w rumuńskim hotelu. I za to szanuje Rumunie i jazdę landami. Hotelów, motelów, restauracji pod dostatkiem a i ceny przystępne. Drzwi od domu otwieram niedzielnym popołudniem. Zrzutkę tych skrzyń miałem we wtorek w Warszawie. Po rozładunku zjechałem już pusto do domu bo nic nowego ciekawego do załadowania nie było. Dopiero pod koniec tygodnia w piątek wspomniany na początku nowy kierowca poleciał na jedno kółko na Rumunie. Niestety doznał kontuzji łuku brwiowego no i narazie nie wiemy co dalej.. Dobrze, że wrócił cały..
Dzis tzn. w poniedziałek 29stycznia ładuje w Gdańsku kolejny raz stały ładunek do Tulcei. Tym razem to FTL 1/1.
Do relacji na bieżąco zapraszam na www.instagram.com/mgebczyk .
Pozdrawiam ciepło !
Gdańsk-Warszawa-GuraLalei-Tulcea-Warna-Warszawa
około 3900km
spalanie 29.5l/100km.